niedziela, 18 września 2016

DZIEŃ 7 #CENTRALPARKZOO #KOLEJKABROOKLYNBRIDGE #DYLANSCANDYBAR #LITTLEITALY #NAJSTARSZAPIZZERIA #CZARNELODY

Hejka! Dzień 7 był jednym z fajniejszych dni. Nie było już spiny, że musimy lecieć żeby gdzieś zdążyć. Rano poszliśmy sobie na spacer do Zoo w Central Parku. Cena wejściówki to 12 $ więc nie jest źle ;) Z jednej strony lubię zoo bo można pooglądać zwierzęta etc. Ale, właśnie jest jedno ale. Zwierzęta nie są w naturalnym otoczeniu, mają mało miejsca i wgl. Ale już nie marudząc, zwierzątka były przesłodkie. Trafiliśmy też na karmienie! Ale, że źle się czułam (teeee dni) to ja sobie siedziałam i umierałam a ziomeczki oglądały sobie zwierzaczki. Nawet można było wejść do miejsca, gdzie ptaki sobie wszędzie latały i jak się miało trochę szczęścia (nie, nie miałam) ro i przyleciał i na łapce usiadł! 

Po wyjściu z Zoo podjechaliśmy metrem w miejsce o którym usłyszeliśmy od znajomych poprzedniego dnia. Była to kolejka na kartę z metra, która przejeżdżała jakby obok mostu Brooklynskiego. Dla mnie bomba. Widoki świetne, ale kolejka bardzo szybko przejechała i już byliśmy na Brooklynie. 

Później poszliśmy na kolejny spacer ulicami NYC i trafiliśmy do "Dylan's candy bar". Ja kocham muffiny i całą otoczkę uroczych i słodkich rzeczy , więc byłam w raju! Żałuję, że nie miałam więcej czasu, bo nie byłam na piętrze, gdzie jest bar w którym siedzi się w stolikach w kształcie cupcaków! No raj na ziemi! Kupiłam tam sobie trochę słodyczy i dziwną czekoladę. Dlaczego dziwną? Bo była o smaku bekonu! Ale już w Polsce zjadłam ją z siostrą i jej chłopakiem i nie była specjalnie bekonowa. Bardziej jak czekolada z czymś słonym, ale nie było to bardzo oczywiste, że jest to bekon. A szkoda, bo bekon kocham :D  

Gdy wracaliśmy, postanowiliśmy się rozdzielić i część poszła się spotkać drugi raz z ludźmi z campu a część poszła (tak jak ja) w inne, mniej znane strony NYC. Odwiedziliśmy China Town (mnie jakoś niespecjalnie jara, wszystkie na całym świecie wyglądają tak samo) i Little Italy. Zupełnie przez przypadek trafiliśmy do "Najstarszej Pizzerii w Stanach Zjednoczonych". Pizza była przepyszna :v Do picia jako, że mam 20 lat wzięłam bezalkoholowe piwo. Pizzy nie byłam w stanie zjeść całej, bo była mega sycąca i przepyszna. (Zjadłam ją na kolację w pokoju <3) 

Ale co tam, że pękam! Deser trzeba zjeść. Ale jaki... Czarne lody! Już parę miesięcy temu widziałam je na Instagramie i stwierdziłam, że nie wyjadę z Nowego Jorku jeśli ich nie zjem! No i zjadłam. Były przesmaczne. Ale ich smak nie był oczywisty. Podobno są kokosowe, ale jak dla mnie smakowały jak mleko z kokosa niż jak sam kokos. Natomiast dla moich znajomych miały smak "dziwny ale dobry". Ile ludzi tyle opinii :D 

Tego dnia pojechaliśmy na mieszkanie wcześniej, bo kolejnego dnia większość wyjeżdżała do Polski a ja i 1 kolega musieliśmy opuścić mieszkanie i jechać na inne. Właściwie już nic więcej się nie działo, więc teraz czas na zdjęcia!





































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz