niedziela, 18 września 2016

DZIEŃ 6 #ROCKEFELLER #THETOPOFTHEROCK #AMERICANMUSEUMOFNATURALHISTORY #SPOTKANIEZCAMPEM

Hejka!Jestem już jakiś czas w Polsce, ale jakoś nie umiałam się zebrać żeby coś napisać. Znalazłam dorywczą pracę a jetlag nie rozpieszcza :/ Gdy przedwczoraj chciałam zrobić rozpiskę, nie umiałam sobie przypomnieć co kiedy robiłam. 6 i 7 dzień totalnie mi się pomieszały a telefonem zdjęć nie robiłam więc nie umiałam sprawdzić dat (w aparacie oczywiście nie ustawiłam daty i miałam chyba 13 stycznia 2008 :v - brawo ja). Ale koniec końców doszłam do tego gdzie i kiedy byłam. 

Pamiętam, że tego dnia od rana źle się czułam po łososiu (fuuuuuujka). Wstaliśmy wcześnie i zwlekliśmy się na miasto, na The top of the rock dotarliśmy przed jego otwarciem. Poszliśmy na kawę do Mc Donald's a potem wjechaliśmy na górę... Szczerze, to myślałam, że zwymiotuję (łosoś trzymał mnie do południaaaaaaa) ale jakoś się powstrzymałam. Na górze było lepiej, bo powietrze dało mi w twarz i się w miarę orzeźwiłam. Jak już ożyłam, to zaczęłam enjoy my summer, prawie się popłakałam bo widok NYC z rana tak na mnie zadziałał. Ludzi było mało, więc mogłam patrzeć i chłonąć. Zdjęć co nie miara, ale ja zawsze robię miliony zdjęć.

 Później zrobiliśmy sobie mały spacer po NYC, bo czekaliśmy na kolegę a potem też na koleżankę. W ten dzień postanowiliśmy się wybrać do American Museum of Natural History. Jako, że Nowy Jork jest zwykle dla ludzi z Work & Travel ostatnią destynacją, bo to z niego jest większość lotów do Polski, to mimo tego, że jest to okropnie drogie miasto każdy oszczędza jak może, bo nikt już nie ma pieniędzy. Dlatego też, wybraliśmy dzień w którym AMoNH jest darmowe, a właściwie to wejście jest za datek. Datek wynosi tyle, ile damy, my zdecydowaliśmy się na 5$ i w cenie dostaliśmy bilet uprawniający do wejścia na większość wystaw. Mnie najbardziej jarały DINOZAURY! Były to same szkielety, w większości repliki, ale było parę za szybą, więc myślę, ze prawdziwe! Mam kolejne selfie z T - rex'em <3 Trafiliśmy też na wystawy o ludziach pierwotnych oraz o różnych afrykańskich plemionach. Były też filmy krótkometrażowe, które były świetne. Można było poznać bliżej plemiona o których nie miało się nawet pojęcia. Życie tych ludzi jest dla mnie bardzo fascynujące i gdyby nie popraweczki to pewnie bym teraz siedziała i oglądała i czytała o różnych plemionach. Potem trafiłam na wystawę azjatycką (japońska, chińska etc.) oraz na wystawę o kosmosie, która zajarała mnie strasznie i przypomniałam sobie wycieczkę do NASA która mimo pani przewodnik i tak była świetna. Wodny świat nie zrobił na mnie super wrażenia, pewnie przez to, że ponad połowa wystawy była zamknięta. Cóż, nie można mieć wszystkiego. 

Po wyjściu z muzeum poszliśmy na chwile do Central Parku i zjedliśmy hot dogi z budki, które były rzeczywiście typowo amerykańskie. Małe, tanie i nie można się najeść jednym :D 

Na godzinę 17 zaplanowaliśmy wizytę w muzeum pamięci 09/11 jednak nie było już biletów aż do samej rocznicy. Gdybyśmy to przewidzieli, to kupilibyśmy je przez Internet. Ale zrobię to w przyszłym roku, bo to jedno z miejsc które bardzo chcę odwiedzić a nie miałam jeszcze okazji. 

Jako, że przybyło nam parę nadprogramowych godzin to poszliśmy na kawę i przeszliśmy się do Central Parku, gdzie spotkaliśmy się z ludźmi z naszego Campu! Właściwie, to spotkaliśmy się pod sklepem Apple obok Central Parku, bo jednak jest to miejsce dość charakterystyczne. Później pojechaliśmy do naszego mieszkania i reszta wieczoru upłynęła mi na pisaniu paru postów :p 


































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz