Tak
więc teraz relacja z mojej nocnej podróży po NYC. Zaczęło się od tego,
że mój samolot zanim wylądował, zanim rozładował bagaże i zanim doszłam
na przystanek autobusowy to wiele czasu minęło. Zacznę od tego, że linie
lotnicze wprowadzają lepsze zabezpieczenie bagażu (w sumie to dobrze) i
w tym momencie gdy wychodzimy na lotnisku i chcemy wziąć swój bagaż
musimy pokazać kartę pokładową oraz paszport. Wracając do komunikacji
nowojorskiej komunikacji miejskiej to miałam okazję pierwszy raz jechać
autobusem (nie pierwszy raz w Stanach ale pierwszy w NYC). Powiem
szczerze, że te autobusy to coś pomiędzy naszymi starymi a tymi
zajebiście nowymi. Nie są one ani takie, żeby miały się rozwalić, ale
też nie powalają nowością. W autobusie od wejścia napisy, żeby nie podróżować samemu dla własnego bezpieczeństwa SUPER! Ale nie było tak źle,
dojechałam gdzie miałam dojechać i przesiadłam się na metro. Chyba nie
wspomniałam, ale bilet kupiłam na tydzień i mogę jeździć za 30$
wszystkimi autobusami oraz metrem bez ograniczeń. Moim zdaniem cena jest
bardzo niska, jak na jakoś usług jakie zostają nam dostarczone (jejciu,
jak mądrze napisałam HAHA). Metro, jak to metro - ma swój klimat, który
mi osobiście odpowiada. Wolę zatłoczone metro niż autobus. Może i jestem
dziwna - oj jestem, każdy jest do cholery! Przy wyjściu z metra z moim
nadbagażem pomogło mi jakichś 2 kolesi, JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI!!!
Potem zaczepiło mnie 4-5 dziwnych miejscowych oferując nocleg (wtf!?),
jeden nawet chciał kasę, ale szłam w zaparte po polsku, że nie mówię po
angielsku i nic nie rozumiem. Jednak podsumowując, nocny Nowy Jork jest
niebezpieczny w teorii. Mi nic się nie stało, a zaczepiana jestem też
przez bezdomnych w Polsce i nie uważam tego, że jakąś super upierdliwą
szkodliwość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz