czwartek, 8 września 2016

DZIEŃ 1 #ORLANDO #UNIVERSALS

Tak więc, minął już mój pierwszy dzień podróży. Zaczęło się od tego, że w nocy z 31 na 1 nocowałam z kolegą na lotnisku a ok godziny 7:30 odebrali nas chłopcy z którymi będziemy podróżować. Czekaliśmy jeszcze do 9 na jedną dziewczynę (która okazała się być super osobą - o ile można kogoś w miarę poznać w 4 dni podróży!). Zaraz po tym jak wylądowała, pojechaliśmy do Universal w Orlando!

Wstęp do tego przybytku kosztował nas 105$ (z podatkiem) od osoby, ale powiem szczerze, że nie żałuję ani jednego centa :p Zaraz po wejściu poszliśmy coś zjeść i już wtedy każdy w swoją stronę (chłopaki razem, my razem). Na obiadek oczywiście amerykański burger, jakbym mogła zjeść cokolwiek innego będąc w kraju wielkich tłustych bułek :D

Po pysznym posiłku skierowałyśmy się w stronę atrakcji dla dzieci (SEUSS LANDING), które były przeurocze! Karuzela z rybkami, oldschool'owa karuzela na której byłam słoniem (tak jakby Ameryka mnie w niego nie zmieniła, przez te parę miesięcy pobytu huhu)!

Chwilę później skierowałyśmy się do "starożytnej części" (THE LOST CONTINENT), gdzie poza rzeczami z którymi mogłyśmy sobie zrobić zdjęcia odbywało się przedstawienie! Było to przedstawienie, które pokazało jak bardzo profesjonalnym miejscem jest Universal. Dla mnie było zwyczajnie zajebiste. Nie mam tu nic więcej do dodania!

Następie skierowałyśmy się do świata Harrego Pottera, gdzie kupiłyśmy pyszne Butterbeer <3, którego z samego początku nie chciałam kupić bo nie mam 21 lat. Głupia ja, butterbeer to słodki napój niealkoholowy który wygląda jak piwo, ale tylko z daleka :DD  Ogólnie rzecz ujmując, miasteczko Pottera jest jedną z lepszych rzeczy w Universalu. Piękne, wygląda jak prawdziwe, bardzo klimatyczne i bardzo zatłoczone :p Oprócz tego wszystkiego były jeszcze kolejki górskie. Jak dla mnie to właśnie one były esencją tego miejsca. Wsiadasz i przenosisz się w świat rodem z filmu, gdzie Harry oprowadza Cię po całym Hogwart'cie, pająki (fujka) plują w ciebie jadem a karuzela i para wodna robią wszystko jeszcze bardziej realistycznym.

Jednak teraz czas na najlepsze. Moja osobista perełka i najlepsza część wyjazdu! JURASSIC PARK. Dinozaury od zawsze kochałam, film uwielbiam a park dinozaurów przyprawił mnie o dreszcze. Wiem, że często się zachwycam, może zbyt często, ale to miejsce to największy sztos jaki kiedykolwiek widziałam. Poza tym, że w lesie można zobaczyć dinozaury, można wejść do salonu z filmu (awwww) to jeszcze w ofercie mamy przejazdo - przepłynięcie po "parku jurajskim". Na tak dobrej kolejce chyba nie jechałam w całym moim życiu. Każda część dopracowana na 10000%. Najlepsza część, bezkonkurencyjna.

Później poszłyśmy na typowo wodne atrakcje na których cała się zamoczyłam, ale to cała. Wszystko wieczorem wisiało w pokoju :p Ale było warto. Przedostatnią rzeczą na której byłam był King Kong. Kolejna karuzela dzięki której miałam ciarki na plecach i to nie ze strachu! Nie da się tego opisać ani w żaden sposób pokazać, tam trzeba pojechać! Ostatnia rzecz podobała mi się najmniej dlatego, że był to zwykły rollercoaster. Taki jak każdy inny.

Ale ogólnie park oceniam na 11/10 pod każdym względem. Jest to miejsce zarówno dla dzieci jak i dorosłych! A nawet powiem, że bardziej dla dorosłych, bo mogą tutaj na nowo odkryć w sobie dziecko! Teraz tradycyjnie - czas na zdjęcia:



Przedstawienie... 


<3


jeeeeeeeeeeeej



Miasteczko Pottera 


Zaginiony  kontynent





Najlepiej :v


Lunch




Butterbeer :D 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz